Hej!
Zapraszam po miesięcznej przerwie na najkrótszy rozdział jaki kiedykolwiek pojawił się na moim blogu! To wina matur i całego tego zgiełku, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle :* Albo i będzie, bo nie wiem, czy ma 4 strony, mimo iż w zakładce pisało, że jest ich ponad cztery, ale zaszła mała pomyłka... No nie ważne. Po prostu przepraszam. Możecie mi wymyślić karę xD
Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy czekali i mimo pewności, że nic w przyszłości nie będzie, to zaglądali tutaj z nadzieją zastania CZEGOKOLWIEK. Jest to rozdział również dla tych, którzy mnie wspierali, choćby rozmową (myślę, że wiesz, że o ciebie chodzi :* ). No i jeszcze dla osoby wiadomo której, za wiadomo co (KWTW).
Na dole czeka Was niespodzianka, myślę, że ciekawa.
Przepraszam, że w tym rozdziale nic nowego, ale i tak dobrze, że cokolwiek jest. A teraz będzie tego więcej, bo mam już KONIEC ROKU! Jej! Teraz odpoczywam emocjonalnie, więc, więc no..
I zachęcam do komentowania, bo zbliżamy się do 100 (a właściwie 50) komentarzy, więc może trafisz ;)
Miłego czytania tego beznadziejnego rozdziału
GABRIELLE BONNET
Zapraszam po miesięcznej przerwie na najkrótszy rozdział jaki kiedykolwiek pojawił się na moim blogu! To wina matur i całego tego zgiełku, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle :* Albo i będzie, bo nie wiem, czy ma 4 strony, mimo iż w zakładce pisało, że jest ich ponad cztery, ale zaszła mała pomyłka... No nie ważne. Po prostu przepraszam. Możecie mi wymyślić karę xD
Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy czekali i mimo pewności, że nic w przyszłości nie będzie, to zaglądali tutaj z nadzieją zastania CZEGOKOLWIEK. Jest to rozdział również dla tych, którzy mnie wspierali, choćby rozmową (myślę, że wiesz, że o ciebie chodzi :* ). No i jeszcze dla osoby wiadomo której, za wiadomo co (KWTW).
Na dole czeka Was niespodzianka, myślę, że ciekawa.
Przepraszam, że w tym rozdziale nic nowego, ale i tak dobrze, że cokolwiek jest. A teraz będzie tego więcej, bo mam już KONIEC ROKU! Jej! Teraz odpoczywam emocjonalnie, więc, więc no..
I zachęcam do komentowania, bo zbliżamy się do 100 (a właściwie 50) komentarzy, więc może trafisz ;)
Miłego czytania tego beznadziejnego rozdziału
GABBY.
~,~GABRIELLE BONNET
Miała dziwne wrażenie, że wszystko wokół niej straciło sens. Nie obchodziło ją nic. Nic poza związkiem Syriusza i Maggie. Black wydawał się być szczęśliwy. Morgan też. Czuła się jak wywłoka. Schudła, zmarniała. Nie nadawała się do niczego. Nawet nie było jej na ostatniej pełni, bo leżała połamana w Skrzydle. Oczywiście, musiała spaść z miotły podczas treningu. W myślach ciągle powtarzał się jeden wątek: dziadek, Ministerstwo, rachunki, kłótnia z Maggie, Voldemort, ataki na mugoli, Black i Morgan. Bała się, że jak tak dalej pójdzie, to zabraknie jej palców do wyliczania jej problemów. Zawsze była niepoprawną optymistką, ale teraz po prostu nie mogła. Czuła, że to wszytko źle się skończy. Zaniedbywała naukę. Coraz mniej czasu spędzała z Huncwotami, a coraz więcej po prostu płakała. Zanim to wszystko się stało, nawet nie wyobrażała sobie siebie płaczącej. Wcześniej dzieliła się wspaniałą i radosną aurą z wszystkim dookoła. Teraz, gdy wkraczała do pomieszczenia, wszystkim udzielał się jej podły humor. Było zimno i nieprzyjemnie, a gdzie nie spojrzeć wszystko było ponure i szare. Kilkoro pierwszoroczniaków na jej widok po prostu uciekało. I w sumie ona też uciekała. Uciekała przed samą sobą i swoimi uczuciami. Wiedziała, że nigdy nie będzie tak jak kiedyś.
~,~
LILY EVANS
Znowu labirynt! Ten przeklęty labirynt! Jak ona go nienawidziła. Miała ochotę rozwalić te ściany i wrócić do pięknych sennych marzeń. Niestety, nie panowała nad tym co robiła. Biegła. Biegła szybciej, niż była w stanie to zrobić w rzeczywistości. Pragnęła tylko, aby ten sen się skończył.
-Lily Evans! - usłyszałam szept Pottera. -Proszę wstawaj! Musimy pogadać - dało się słyszeć jego szept, jak zza mgły. Poczułam, że ściany się trzęsą. Obudziłam się nagle, kończąc sen pod stertami gruzu. Tak, to był znak. Tylko James potrafił mnie uratować. Tyle, że wtedy jeszcze tego nie wiedziałam.
-Co tu robisz w środku nocy? - spytałam zdenerwowana. Co on sobie myśli?! W ogóle, jak on się tu dostał? - myślałam
-Aha, środek nocy to dziewiąta rano, dobrze wiedzieć - pokazał mi język, a ja zleciałam z łóżka jak poparzona. -Spokojnie, Evans, dziś sobota. Nic się nie stało, tylko spóźniłaś się na śniadanie. Zawsze możesz iść do skrzatów.
-Skoro wszystko w porządku, to po co tu przylazłeś i mnie obudziłeś? - spytałam rozdrażniona, jednak głęboko w środku wdzięczna, że nie musiałam widzieć mojego nocnego prześladowcy.
-Mam do ciebie sprawę... - powiedział ostrożnie i z brakiem pewności siebie, co było u niego dość niespotykane. - Potrzebuję twojej pomocy.
-Co tu robisz w środku nocy? - spytałam zdenerwowana. Co on sobie myśli?! W ogóle, jak on się tu dostał? - myślałam
-Aha, środek nocy to dziewiąta rano, dobrze wiedzieć - pokazał mi język, a ja zleciałam z łóżka jak poparzona. -Spokojnie, Evans, dziś sobota. Nic się nie stało, tylko spóźniłaś się na śniadanie. Zawsze możesz iść do skrzatów.
-Skoro wszystko w porządku, to po co tu przylazłeś i mnie obudziłeś? - spytałam rozdrażniona, jednak głęboko w środku wdzięczna, że nie musiałam widzieć mojego nocnego prześladowcy.
-Mam do ciebie sprawę... - powiedział ostrożnie i z brakiem pewności siebie, co było u niego dość niespotykane. - Potrzebuję twojej pomocy.
~,~
-Gabrielle? Gabrielle! GABRIELLE! - krzyczałam zalana łzami. Nie wiem czy to była zazdrość, czy poczucie zdrady, czułam się okropnie źle. Tak źle, że moim złym nastojem mogłabym wykarmić stado wygłodniałych baranów. - Gdzie jesteś?
-Tutaj! - zawołała wychodząc z łazienki. - Coś się stało? Och, Lily, wyglądasz okrutnie! - zawołała i mnie przytuliła. - No już nie płacz...
-Nie dotykaj mnie! - odtrąciłam ją wściekła. - Idź do swojego kochasia! Jak mogłaś? Ja zwierzałam ci się z wszystkiego, ale ty musiałaś mi to zrobić! Mało masz problemów! Chyba uwielbiasz tracić osoby, które mogą ci pomóc. Mogłaś chociaż powiedzieć! - zawołałam i wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Biegnąć z głową skrytą za rudą czupryną i oczami pełnymi łez wpadłam na osobę. Okazało się, że w tym momencie bardzo jej potrzebowałam. Przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać w jego ramię.
-No już, Lily, choć, idziemy stąd - powiedział Remus łagodnym głosem, a ja poszłam za nim nawet nie protestując.
On albo Syriusz. No cóż, ten drugi do zwierzeń się nie nadaje, tym bardziej, że chodziło o jego bliskich przyjaciół, a Remus... Remus rozumiał mnie jak nikt inny. Otworzył drzwi do pierwszej - lepszej pustej klasy i usiadł na podłodze pod tablicą. Tak, pod "Tablicą Zwierzeń". Usadowiłam się obok niego i zaczęłam opowiadać wszystko po kolei i ze szczegółami. Kiedy skończyłam, jego koszulka nie nadawała się do użytku, bo po prostu: mój płacz plus jakiekolwiek ubranie osoby, która mnie słuchała równa się robienie prania. Nic nie mówił, nic nie robił, tylko był. I byłam mu za to ogromnie wdzięczna.
~,~
REMUS LUPIN
On mi to powiedział prosto w twarz.
Ona udawała, że o niczym nie wie.
Wszystko jest do dupy.
Jak ktoś mógł się tak zachować? To do nich niepodobne, nawet Black czegoś takiego nie robi. Musiał zadziałać, na pewno wszystko niedługo się wyjaśni. Bo przecież to musi być nieporozumienie albo wypadek. Nikt nie robi czegoś takiego. A przynajmniej oni.
Był już w dormitorium. Przemyślał wszystko. Wiedział co ma robić. Wszystko wydawało się być proste w teorii, gorzej w praktyce.
-Nie wiesz gdzie mogę znaleźć Jamesa? - spytał czytającego jakiś magazyn Glizdogona.
-Nie.
-Aha. Dzięki za długą, piękną i nie dającą nic do zarzucenia wiadomość - powiedział Lunatyk ironicznie.
-Jeśli tego pragniesz i tak bardzo potrzebujesz... - zamruczał pod nosem i odłożył gazetę. - Jeśli masz na myśli pytanie, na które odpowiedzią jest słowo w naszym języku angielskim, to stwierdzam iż kategorycznie NIE widziałem osoby o imieniu James i nazwisku Potter. Skłamałbym twierdząc, że nie wiem gdzie jest ta osoba, bo jest wszędzie, a najprawdopodobniej w tymże o to zamku (czy szkole, jak kto woli). Lecz jeśli pragniesz dowiedzieć się jego dokładnych współrzędnych, to ode mnie się ich nie dowiesz. W sprzyjających okolicznościach radziłbym ci popatrzeć na mapę, zwaną Mapą Huncwotów, jednakże osoba przez ciebie uparcie poszukiwana zabrała ze sobą owy kawałek papieru...
-Po pierwsze: wow, nie wiedziałem, że znasz takie słowa - zauważył Lunio, a dumny Peter uniósł podbródek w geście pewności siebie. - Po drugie: spieszy mi się, więc jak nic nie wiesz, to do widzenia.
-Przecież ja mówiłem NIE! - wydarł się Glizduś, jednak zniecierpliwiony Remus już wyszedł z dormitorium w celu odnalezienia zaginionego kumpla.
Bo gdzie on mógł być w słoneczną sobotę? No tak, stadion! - pomyślał Lupin zdumiony swoją głupotą i popędził w stronę błoni, by odnaleźć Rogacza. Był tak zajęty swoimi myślami, że nie zauważył osoby idącej wprost na niego, również zajętej swoimi myślami. Wpadł na nią i oczywiście przeprosił. Znów wpadł na genialny plan, bo oto przed nim stoi osoba, z którą powinien porozmawiać. Prędzej czy później, co za różnica. Uśmiechnął się i przeszedł do rzeczy.
-Nie.
-Aha. Dzięki za długą, piękną i nie dającą nic do zarzucenia wiadomość - powiedział Lunatyk ironicznie.
-Jeśli tego pragniesz i tak bardzo potrzebujesz... - zamruczał pod nosem i odłożył gazetę. - Jeśli masz na myśli pytanie, na które odpowiedzią jest słowo w naszym języku angielskim, to stwierdzam iż kategorycznie NIE widziałem osoby o imieniu James i nazwisku Potter. Skłamałbym twierdząc, że nie wiem gdzie jest ta osoba, bo jest wszędzie, a najprawdopodobniej w tymże o to zamku (czy szkole, jak kto woli). Lecz jeśli pragniesz dowiedzieć się jego dokładnych współrzędnych, to ode mnie się ich nie dowiesz. W sprzyjających okolicznościach radziłbym ci popatrzeć na mapę, zwaną Mapą Huncwotów, jednakże osoba przez ciebie uparcie poszukiwana zabrała ze sobą owy kawałek papieru...
-Po pierwsze: wow, nie wiedziałem, że znasz takie słowa - zauważył Lunio, a dumny Peter uniósł podbródek w geście pewności siebie. - Po drugie: spieszy mi się, więc jak nic nie wiesz, to do widzenia.
-Przecież ja mówiłem NIE! - wydarł się Glizduś, jednak zniecierpliwiony Remus już wyszedł z dormitorium w celu odnalezienia zaginionego kumpla.
Bo gdzie on mógł być w słoneczną sobotę? No tak, stadion! - pomyślał Lupin zdumiony swoją głupotą i popędził w stronę błoni, by odnaleźć Rogacza. Był tak zajęty swoimi myślami, że nie zauważył osoby idącej wprost na niego, również zajętej swoimi myślami. Wpadł na nią i oczywiście przeprosił. Znów wpadł na genialny plan, bo oto przed nim stoi osoba, z którą powinien porozmawiać. Prędzej czy później, co za różnica. Uśmiechnął się i przeszedł do rzeczy.
Zaryzykować!
OdpowiedzUsuńOkayyy! Zobaczymy, co inni powiedzą! (Choć myślę, że wezmą ryzyko :P)
UsuńRyzyko! Będzie ciekawiej.
OdpowiedzUsuńI kto jest tą osobą o której mówiłaś na początku? :P
Może się tak wydawać, ale niekoniecznie ;)
UsuńOj i tak nic ci to nie powie, bo to osoba z mojego życia prywatnego :P
Kochana Gabby,
OdpowiedzUsuńw odpowiedzi na Twoje pytanie: uważam, że Lilka powinna zaryzykować, a nie uciekać :)
Szkoda mi Gabrielle, bo ma tyle problemów. Wszystko zwaliło się na nią w jednym momencie.
Jestem ciekawa, czego chciał od Lily James. Co się stało Evans, że przez nią Lupin musi prac koszulkę? Ogólnie przyznaję, że muszę sobie przypomnieć poprzednie rozdziały, bo już wszystko mi sie myli i możliwe, że coś przeoczyłam ;)
Przemową Petera sprawiłaś, że chociaż przez chwilę go polubiłam. Genialna odpowiedź na głupie pytanie, mimo, iż tak niepasująca do Glizdogona.
Ogólnie ten rozdział pozostawił mi dużo pytań i żadnych odpowiedzi, więc radzę Ci dodać kolejny bardzo szybko (taki mały szantaż xD)
Czekam na kolejny rozdział, ale to już wiesz, więc życzę Ci duuużo weny, szczególnie, że masz teraz wolne, czego strasznie Ci zazdroszczę :(
Pozdrawiam
Luthien
Tak, wiem, że wszyscy to powiecie xD
UsuńOj, chodzi o to, że Evans oplakala mu koszulkę :P Wiesz, dziewczyna niezbyt ładnie płacze :P
Tak, przecież wiem, że to do niego niepodobne, ale MUSIAŁAM, nie byłabym sobą.
No, tyle czasu, to ja dawno nie miałam... Ach jak dobrze spocząć chwilę...
Ej, ty mnie weź nie szantażuj... Ja się bardzo boje jak ty to robisz i to jeszcze w taki sposób... Może wykształciłaś jakies moce avady na odległość, czy coo... :(
Współczuję Ci bardzo, bardzo bardzo i życzę końca zapierniczania!
Pozdrawiam :*
Kochana Gabby,
Usuńwybacz, że wcześniej nie weszłam sprawdzić Twojej odpowiedzi no, ale czasu nie miałam.
Rozumiem, że Evans niezbyt ładnie płacze, ale właśnie zastanawiam się, dlaczego płakała. W ogóle ominęłaś wszystkie tłumaczenia, zostawiając same pytania ;)
No wiem, wiem i już mówiłam, że strasznie mi się ten fragment z Glizdkiem podobał <3
Moce avady? Możliwe, nie mówię, że nie, ale wiesz, jeśli coś Ci się stanie to nie doczekam się kolejnego rozdziału, więc czuj się bezpieczna :-*
Pozdrawiam
Kochana Luthien!
UsuńOmijanie wszystkich wyjaśnień jest celowe i ma na celu wnerwienie czytelnika :D Ale akurat ty wiesz, o co płakała, wiesz, te nasze spoilerowkie rozmowy :)
To mnie zaszczyt kopnął, no! Takie moce i nawet na mnie ich nie wykorzystać! Dziękuję! :*
Pozdrawiam!
Kochana Gabby,
Usuńcel: wnerwienie czytelnika - WYKONANY xD
Aaaa, fakt. Już wiem, dlaczego płakała. Nie skojarzyłam od razu :)
Nie wykorzystam, bo jeszcze się przestraszysz. Wiesz, trauma i te sprawy i rozdziału kolejnego nie będzie :(
Pozdrawiam
Kochana Luthien!
UsuńJa jestem mimo wszystko odporna psychicznie, ale avady wolałabym uniknąć, a po niej to już traumy nie będzie, raczej trumna xD
Pozdrawiam!
Droga Gabby,
OdpowiedzUsuńale o co chodzi? xD Nie wiemy czy po prostu coś przeoczyłyśmy i nie pamiętamy już o co chodziło, czy po prostu w tym rozdziale tworzy się tyle pytań, ale będziemy wdzięczne jak nas olśnisz, bo się kompletnie pogubiłyśmy.
Po pierwsze biedna Gabby, tyle rzeczy na raz się na nią nałożyło i to tyle... ciężkich problemów... mamy jednak nadzieję, że ten optymizm tak zupełnie jej nie opuści i jednak wróci jej prawowite ja :)
Co to za sen Lily? Dlaczego Rogacz ją budzi? Dlaczego Evans się wścieka i przez to zużywa koszulkę Remusa?
Podoba nam się bardzo jak zrobiłaś z Glizdka, hm... mądrego? Ta odpowiedź była naprawdę zabójcza i aż na chwilę nas zamurowało... coś pięknego!
Teraz Lily, zaryzykować czy nie? Oczywiście, że zaryzykować, bez ryzyka nie ma zabawy!
Rozdział faktycznie krótki, ale pozostawia po sobie głód, więc mamy nadzieję, że jak najszybciej przybędziesz z rozdziałem, bo inaczej nasz żołądek się zassie w oczekiwaniu!
Pozdrawiamy i życzymy weny,
~ Rogacz i Łapa
Ah... i zapomniałyśmy. Matury! Też właśnie skończyłyśmy i mamy nadzieję, że wszystko dobrze poszło i obyło się bez większego stresu i w końcu mamy... wakacje!!!
UsuńJak coś to zapraszamy na nowy rozdział także. To chyba tyle.
Poooozdrawiamy raz jeszcze! :D
Drogie Dziewczyny!
UsuńCzy was olśnie? Hm... poczekajcie na następne rozdziały... Starannie omijałam wyjaśnienia, ale rozwiązanie wkrótce ;)
To tak bardzo do niego nie pasowało.. Ale musiałam, nie byłabym sobą :D
No, czy to będzie taka zabawa, to się przekonamy... W sumie, to wiem jak wszyscy powiecie, no ale będą tego konsekwencje :P
Krótki, ale szybko będzie następny, więc mam nadzieję, że nic takiego złego się nie stało...
Tak... Zasłużone wolne... Pan Staś (czyt. stres) zawsze musi być, ale aż taki okrutny to nie był ;) Mam nadzieję, że u was też :)
Pozdrawiam!
Kochana Gabby,
Usuńzapraszamy na nowy rozdział do nas i także czekamy na kolejną notkę u Ciebie.
Pozdrawiamy :)
Kochane Dziewczyny!
UsuńRozdział już przeczytałam i może pokuszę się o komentarz, chociaż mam zaległy jeszcze jeden u Luthien... nwm pomyślę :P
Notka u mnie po połowie czerwca ;)
Pozdrawiam :*
Na pocieszenie po zwichnięciu ręki LBA for you:
OdpowiedzUsuńhttp://domia-abr-wyrda-wladza-losu.blogspot.com/2015/06/liebster-blog-award-second-replay.html
A dziękuję, przyda się ;)
UsuńDziękuję za 100 komentarz!
Pozdrawiam!